Interesuje się zdrowiem i tym co jem. Czytam różne artykuły, a ostatnio również różne blogi poświęcone odżywianiu, zdrowiu, itp. Wspominam o tym, bo osobiście uważam siebie za osobę skrupulatną i niełatwo wierzącą we wszystkie wiadomości znalezione w internecie. Jestem sceptykiem i na ogół szybko potrafię wyłapać manipulację i granie na uczuciach w tekście. Czasem gdy czytam artykuł/wpis z ciekawymi treściami nagle pojawiają się zdania typu „(…) to martwe tkanki zwierząt”, „Jecie codziennie gówno i to jeszcze ze smakiem”, „Za tym wszystkim stoją wielkie korporacje, które liczą tylko zyski” – i już wiem, że coś się dzieje…
Bardzo nie lubię tego typu tekstów. Posiadam wykształcenie w toku, którego uczyłem się o m.in. szlakach metabolicznych tłuszczu, zawartościach witamin w jabłkach, sposobie powstawania wolnych rodników czy diecie łatwostrawnej dla osób będących po operacji żołądka. Nie wszystkie informacje podawane na uczelni pokryły się z praktyką i często były dalekie od naturalnego sposobu żywienia, ale jedno zawsze było pewne – źródło. Nic nie brało się z powietrza i nikt nie wygłaszał bezpodstawnych teorii.
Rzucanie oskarżeniami i przytaczanie wyników badań przeprowadzonych w piwnicy, co najmniej mnie bardzo irytuje. Okej, sam często przytaczam różnorakie badania, ale mam nadzieję, że ich opis jest dość szczegółowy i nie pozostawiam jakichś niedopowiedzeń. Dobrze, gdy coś wynika z czegoś i ma to sens, a nie „bo tak i kropka”.
Dziś na warsztat biorę aspartami nie ominę niczego. Nie bronię tej substancji w żaden sposób. W dalszym ciągu jest to chemiczny związek, który ma ustaloną dawkę dzienną, czyli jest potencjalnie niebezpieczny, ale czy tak bardzo jak można przeczytać na kilku forach?
Aspartam był początkowo pestycydem, ale odkryto jego słodki smak i zaczęto używać jako słodzik
Problemem tego stwierdzenia są błędne założenia i powielanie niedokładnych informacji. W 1965 r. amerykański chemik James M. Schlatter szukający lekarstwa na wrzody po badaniach niedokładnie umył dłonie. W celu przewrócenia kartki papieru polizał palce i wyczuł intensywnie słodki smak, co go zaintrygowało. Po kilku perturbacjach firma farmaceutyczna G.D. Searle & Company uzyskała patent i pozwolenie na używanie aspartamu jako słodzik ( już wtedy poddany był przeszło setce badań).
W 1985 roku firmę przejął koncern Monsanto (sam koncern to już całkiem inna sprawa w którą nie chciałbym wnikać), który posiadał firmy produkujące pestycydy i nawozy sztuczne. Prawdopodobnie stąd ten mylny wniosek, że aspartam było to pestycyd. Jednak może po prostu nie dotarłem do odpowiednich źródeł, więc jak ktoś może niech poinformuje mnie w komentarzu.
Aspartam prowadzi do wielu nowotworów i jest ogólnie szkodliwy
Ukryty pod kodem E951 słodzik jest ok. 200 razy słodszy od sacharozy. Dopuszczalna dzienna dawka według Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) wynosi 50 mg/kg masy ciała. Aspartam jest związkiem organicznym. Jest estrem metylowym dipeptydu zbudowanego z dwóch reszt aminokwasowych: fenyloalaniny i kwasu asparginowego. W reakcji hydrolizy aspartam rozkłada się do kwasu asparaginowego, fenyloalaniny i metanolu. Te trzy substancje występujące naturalnie w wielu produktach spożywczych i oskarżane są czasami o nieprawdopodobne rzeczy, tj. stwardnienie rozsiane, guzy mózgu, nowotwory, toczeń… Dobrze, że nie o głód na świecie.
Dla przykładu szklanka mleka zawiera 6 razy więcej fenyloalaniny i 13 razy więcej asparaginy niż szklanka napoju zawierającego aspartam. Szklanka soku pomidorowego zawiera więcej metanolu niż podobnej objętości napój słodzony aspartamem. Osobami, które powinny jednak unikać produktów z aspartamem są osoby chore na fenyloketonurię. Jest to choroba genetyczna związaną z brakiem enzymu rozkładającego fenyloalaninę. Muszą oni również unikać wielu innych produktów zawierających ten aminokwas (mięsa, ryby, jaja i produkty mleczne). Ostrzeżenie zawsze można przeczytać na opakowaniu słodzika. Nikt tego nigdy nie ukrywał.
Metanol niewątpliwie w stężonej formie jest niebezpieczny. Przekształcany do kwasu mrówkowego oraz formaldehydu może spowodować śmierć, ale nie czarujmy się, że wypicie butelki napoju sprawi, że choćby stracimy wzrok. 8-10g metanolu może już spowodować uszkodzenie nerwu wzrokowego, ale 1g aspartamu rozkłada się do 0,1g metanolu. Znam jednak panów raczących się niebieskawym płynem, który nie jest słodzony aspartamem, a zawiera metanol i mają się w miarę dobrze.
Kwas asparaginowy (asparagina) jest aminokwasem endogennym, czyli jego biosynteza zachodzi w naszym organizmie. Występuje w białkach nasion, a także w stanie wolnym w płynach komórkowych i tkankach zwierzęcych i roślinnych. Pobudza aktywność neuronów, ułatwia uczenie, zapamiętywanie i odtwarzanie informacji. Wzmaga koncentrację i poprawia samopoczucie. Ma właściwości anaboliczne gdyż pobudza wydzielanie somatotropiny (hormonu wzrostu), insuliny oraz glukagonu.
Dla przykładu ja ważę 90 kg czyli dla mnie dzienna maksymalna dawka aspartamu wynosi 4500 mg. Dopuszczalna zawartość aspartamu w napojach bezalkoholowych wynosi 600 mg/l, czyli mógłbym wypić 7,5 litra takiego napoju. Trochę dużo.
Kilka słów na koniec dla niedowiarków
Zgodnie z zasadą Paracelsusa (XVI-wieczny szwajcarski lekarz) – dawka czyni truciznę. Nawet niezbędna do życia woda w nadmiarze może być śmiertelną trucizną (dochodzi do zaburzenia gospodarki elektrolitowej, duża objętość wody w żołądku może go rozerwać). Nie ulegajmy histerii, sprawdzajmy na własną rękę źródła jeżeli mamy wątpliwości. A oto oficjalne stanowiska instytutu zajmującego się nowotworami National Cancer Institite i fundacji wspierającej i zrzeszającej osoby chore na stwardnienie rozsiane The Multiple Sclerosis Foundation w sprawie aspartamu.
Pozdrawiam i życzę zdorowia
Rafał
Cokolwiek należy do Monstanto jest gówno warte, tak samo jak dla nich gówno warte jest ludzkie życie.
Nie ufam im jak wściekłym psom ale jak pisał autor tego wpisu nie o Monstanto to wpis. Producenci różnego spożywczego szajsu nie podają ile gram podejrzanych substancji dodają do produktu, nam musi wystarczyć kolejność na etykiecie. Więc dla przykładu guma Orbit. Aspartam jest na 4 pozycji z kilkunastu więc musi być go relatywnie dużo. Przed nim jest też kilka innych które nie powinny być spożywane w nadmiarze. Wydaje się ok. Szczególnie że przecież jesteśmy dorośli i wiemy co i w jakich ilościach spożywać i wszyscy wiemy co to aspartam i inne szajse. Nie wiemy? Cóż, niewiedza nie zwalnia od odpowiedzialności powie wysoki sąd. Tyle tylko że kiedy dzieciak kupi sobie opakowanie gum do żucia to ze sklepu do domu czy szkoły opierdzieli wszystkie i niech ktoś mi nie mówi że to kwestia wychowania czy edukowania dziecka. I tak przez lata. Przecież większość tych śmieci skierowana jest właśnie do dzieci. Słodycze, gumy do żucia, gazowane napoje. Kumulując dzienne dawki jakimi faszerowane są dzieci można się złapać za głowę. Wiele z tych produktów przekroczy dzienne normy bankowo! Ale co z tego? Kto się tym przejmuje? Przecież po to jest to robione. Dziś zarobimy faszerując gówniarzy cukrem, chemią a za kilka, kilkanaście lat zarobimy na nich „lecząc” a raczej podtrzymując ich przy życiu bo nawet jeśli nie będą zdolni do pracy aby wydawać na leki i suplementy to będą mieli zasiłki rządowe które w pierwszej kolejności będą wydawać na leki. A to że każdy z nich umrze, pewnie przedwcześnie, cóż każdy kiedyś umrze grunt żeby chorowali długo, będzie większy zysk. My korpo przetrwamy a bujanie się w sferze VIP jest nam pisane. Za ich zasrane pieniądze.
Ogólnie to mniej więcej wiem co autor komentarza miał na myśli. Nie można jednak, moim zdaniem popadać w skrajności. Jestem zdania, że w dzisiejszych czasach każdy może decydować o swoim zdrowiu. Dostęp do informacji jest niegraniczony. Wiesz, że coś może szkodzić Twojemu dziecku – nie dawaj mu tego.
No tak, z takim podejściem to i gówno można serwować bo w nadmiarze nie zaszkodzi. W końcu wymagać od producentów, kontrolerów, sanepidu, ministerstwa wymagać zdrowego jedzenia etc nie ma co bo tam ręka rękę myje. Chamstwem jest tylko wciskanie ludziom kitu o profilaktyce bo z jednej strony mówią mniej tłuszczu a z drugiej walą w nas cukrem. Jeśli jeszcze mamy zastanawiać się czy środek pod taką czy inną nazwą nam zaszkodzi jak zjemy 1 szt produktu go zawierającego czy 3 to już kompletna paranoja. Sami sobie sadźmy, hodujmy, produkujmy.
Ja też go unikam ale bardziej ze względów smakowych, chociaż muszę przyznać, że przeczytane na jego temat wiadomości wzbudzają moje podejrzenia co do jego nieszkodliwości. A co do smaku, nie wiem czy to aspartam czy acesulfam K, (przeważnie występują w parze), ma specyficzny posmak, który wyczuję od razu po spróbowaniu jakiegoś produktu. Nie mogę się przełamać, nie smakuje mi i tyle. Nie używam cukru prawie wcale ale jakbym miała wybierać czym słodzić to byłby to cukier.
Wszystko szkodzi i nic nie szkodzi. Dawka czyni truciznę ;)
Straszne, że trują bezkarnie ludzi, ja czytam etykiety i unikam wszelkich E. Pozdrawiam
Mimo wszystko lepiej unikać…
A faktem jest, że koncerny itp robią swoje… trochę to przerażające.
W internecie można niestety znaleźć mnóstwo informacji nie prawdziwych, a umysły ludzkie chłonne są…
Aspartam FU FU FU! ;)
Od dawna nie pije i nie jem niczego co ma ten syfiasty syntetyk w swoim składzie!
Oj tam, oj tam :D nie jest taki straszny jak go piszą ;)
Ja jednak podziękuję ;)