Co jeżeli można jeść wszystko na co ma się ochotę i wyglądać dobrze? Może zamartwianie się dietą i kaloriami nie ma sensu? Istnieje już cudowny środek na wymarzoną sylwetkę? Do takich przemyśleń zmusiła mnie książka p. Mai Błaszczyszyn „Jedzta co chceta”. Oto kilka moich przemyśleń.
Dieta rozdzielna to motyw przewodni książki, którą zdobyłem na chodnikowym straganie we Wrocławiu niedaleko przystanku „Hala Targowa”. Jakoś nigdy nie mogę przejść obojętnie obok takich niepozornych skarbnic tajemnic i wiedzy. Przebiegłem pobieżnie wzrokiem po gustownie wystawionych arlekinach, starych podręcznikach do biologii i bibelotach z szafy czyjeś babci.
Nastąpiła chwila zawahania i gdy już miałem dalej iść w swoją stronę, podszedł do mnie chłopak w wieku około gimnazjalnym i zapytał się co podać. Spojrzałem na niego, popatrzyłem ostatni raz na książki i znalazłem ją. Niewielka, cienka, zielona książka o tajemniczym tytule „Jedzta co chceta”. Przyklęknąłem i szybko ją przekartkowałem, żeby upewnić się, czy czasem to nie jakiś babciny poradnik o przetworach wekowych. Przeczytałem zdanie „dieta Diamondów” i pomyślałem, że to chyba o żywieniu ludów pierwotnych. Może coś ciekawego. Chyba warto sprawdzić co to za cudo. Jeszcze szybkie pytanko do młodzieńca w czapce z daszkiem „po ile to?” i tak wydałem uczciwie 3 złote.
Leżakowanie i dojrzewanie
Nie przeczytałem jej od razu, raczej kartkowałem i czytałem co ciekawsze akapity. W ten sposób dowiedziałem się mniej więcej, że mowa jest o diecie rozdzielnej opartej na sposobie żywienia państwa Diamondów, a w „Jedzta co chceta” zwana jest DIETĄ ŻYCIA. Umysł mi się wyostrzył na te słowa – jakaś sekta – pomyślałem podejrzliwie. Nie bójcie się jednak niczego. Po dokładnej lekturze całości zrozumiałem kilka rzeczy i dowiedziałem się wielu pomocnych informacji.
Autorka, pani Maja Błaszczyszyn, napisała tę książkę w odpowiedzi na wiele ataków na jej wcześniejsze publikacje i ogólnie głoszone przez nią „kontrowersje”. Niekonwencjonalne metody żywienia pani Mai spotkały się z krytyką ze względu na zupełnie inne podejście do typowej akademickiej diety. Przytoczyła parę listów od swoich czytelników, w których jedne osoby wychwalały „dietę życia” i dziękowały, a inne opisywały jak wpadły w choroby o podłożu zaburzeń odżywiania (anoreksja, obżarstwo).
Jednym z ważniejszych i prawdziwych argumentów autorki było stwierdzenie, że nie można zbyt szybko i drastycznie zmieniać nawyków żywieniowych. Osoby w listach opisywały (głównie kobiety), że przestały jeść mięso, zaczęły drastycznie przestrzegać zasad zdrowego odżywiania. Posiłki głównie opierając na warzywach i owocach. Efekty przychodziły równie szybko co dodatkowe kilogramy, gdy presja i rygor stawał się zbyt uciążliwe.
Dieta rozdzielna – główne założenia
Ogólne założenia diety rozdzielnej są proste i naturalnie logiczne. Sposób odżywiania zakłada, że organizm ludzki w ciągu doby przechodzi trzy cykle. Od 4:00 do 12:00 następuje oczyszczanie organizmu i usuwanie toksyn, dlatego do godziny 12 można jeść tylko owoce i warzywa oraz pić naturalne soki i herbaty ziołowe. Po godzinie 12:00 do 20:00 występuje okno żywieniowe zwane cyklem pobierania substancji odżywczych. Podczas tego cyklu nie można łączyć m.in. produktów białkowych i skrobiowych (węglowodanowych).
Typowy polski obiad, czyli schabowy z ziemniakami kategorycznie odpada, ale już schabowy z modrą kapustą i dodatkową porcją warzyw może być jak najbardziej. Warzywa właściwie można łączyć z każdą grupą żywnościową. Należy unikać mleka i jego przetworów, jedynym odstępstwem mogłoby być surowe mleko prosto od krowy lub kozy. Na każde 30 min przed posiłkiem należy wypić szklankę soku lub herbaty ziołowej. Po godzinie 20 organizm przechodzi w cykl regeneracyjny. Niełączenie różnych grup produktów tłumaczone jest wzajemnym wykluczaniem się enzymów. Podstawą jest również ograniczenie ilości białka w diecie do około 60 g dziennie. Są to ogólne założenia.
Na tym jednak książka się nie kończy się. Jest dużo porad, na końcu są przepisy przykładowych dań (swoją drogą niektóre zapowiadają się świetnie i smakowicie). Jest rozdział o dzieciach-niejadkach, o tłuszczach w diecie, o rodzajach diet i o sposobie myślenia nad własną osobą.
Pani Maja nie napisała, że przedstawiony przez nią sposób odżywiania jest najlepszy, jedyny i właściwy. Przyznaje się otwarcie, że inne diety są prawdopodobnie równie skuteczne i opisuje ich podstawowe zasady np. diety surowej. Radzi wręcz, żeby szukać swojej „diety życia”, podczas której będziemy się czuć zdrowo i szczęśliwie. Od razu może sprostuje: nie chodzi o dietę piwo+pizza i inne wariacje. Głównie chodzi o nasz umysł i nasze nastawienie wobec nas samych.
Jestem zwolennikiem teorii, która w uproszczeniu brzmi – masz tak jak myślisz, że masz. Gdy ktoś z góry zakłada, że dieta jest katorgą i nie wyjdzie – to tak się stanie. Nastawienie do połowa, jak nie 70% sukcesu. Wszystko jest w nas. Dopóki nie pogodzimy się z sobą i nie pokochamy siebie samych to będziemy tworzyć nowe wymówki i przeszkody. Pamiętaj, że odbicie w lustrze będzie towarzyszyć Ci do końca życia, pokochaj je nie ważne od złudnych wrażeń.
Wydaje mi się, że praktyczne rady zawarte w tej książce odnośnie psychiki a problemów z odżywianiem są teraz ujęte w zagadnieniach z dziedziny psychodietetyki, a książka ta została wydana w 1993 roku.
Podsumowanie i moje wnioski
Ogólnie oceniam bardzo pozytywnie książkę „Jedzta co chceta”. Mam zbieżne opinie na niektóre w niej zawarte tematy, a pani Maja Błaszczyszyn zdaje się kompetentną osobą. Wszystko wydaje się do siebie pasować i nie jest nachalne. Dieta bez diety jest możliwa, wszystko zależy od nas samych, od naszych myśli. Na pewno skorzystam z paru rad i podpowiedzi. Jedna trafna uwaga utkwiła mi w pamięci. Osoby otyłe w czasie stresu odczuwają głód, a osoby chude nie mogą nic wcisnąć do ust. Z moich własnych doświadczeń wynika, że to prawda. W sensie ja, jako przedstawiciel endomorfików w czasie największych stresów mam ochotę na największe ilości jedzenia. A jak wy macie? Można dopasować budowę ciała do reakcji na stres i głód?
Na koniec o wierze i diecie. Pamiętacie taki serial z RTL7 lub może już TVN7 o lekarzu z alpejskiej wioski? Moja mama często go oglądała, a ja siłą rzeczy razem z nią, gdy byłem dużo młodszy.. W pamięci szczególnie utkwiła mi jedna scena, która pasuje idealnie do tego wpisu. Jeden z mieszkańców wioski stwierdził, że dieta rozdzielna jest idealna dla niego, ponieważ rozdzielając jedzenie z odpowiednich grup żywnościowych będzie mógł jeść do woli. W gospodzie zamówił ogromnej ilości różnego jedzenia. Kapustę, kiełbasy, sałatki, golonki i co tam mieli. Dumny z siebie poprosił o dodatkowy zestaw talerzy, rozdzielił jedzenie na dwa stoliki i rozpoczął ucztę… W tym przypadku chyba samo pozytywne myślenie nie pomogłoby.
Pozdrawiam i życzę zdrowia
Rafał
Więcej o diecie napisałem tutaj: Dieta rozdzielna
https://uploads.disquscdn.com/images/b459b34db32908bb59d6937d9971922d339cebc436982651dd673a83ee340903.jpg Polecam również książkę „Dieta życia” p.M. Błaszczyszyn ja mam wydanie z 1982 r kupiłam ją za 3,94 zł a w ogóle natknęłam się na nią w….Cafe Nero ( miesiąc temu) i razem z ciastkiem i kawą „wciągnęłam” jej treść do tego stopnia, że codziennie stosuję podane zasady. Bez jakiejkolwiek presji, wyrzeczeń nabyłam mnóstwo pozytywnej energii, czuję się lekko…i ubyło mi co nieco ! Rewelacja!
Najlepsze są książki znalezione przez przypadek ;-)
Rozsądne podejście do diety, ważne jest samopoczuciu :-)
Cześć! :)
Dietę Diamondów zaczęłam stosować za namową mamy, która jeszcze przed moim urodzeniem wyleczyła sobie w ten sposób poważną nadkwasotę. Także i ja mam sporo kłopotów z żołądkiem, więc postanowiłam spróbować. W ciągu miesiąca jadłam wg zaleceń z książeczki „Dieta życia” Mai Błaszczyszyn i efekty były rewelacyjne. -4kg (wcześniej na dietach z vitalii oraz spersonalizowanej u dietetyczki nie udało się schudnąć, a i problemy z układem trawiennym dodatkowo się zaostrzyły), także moja cera znacząco się poprawiła (ustąpił trądzik), czułam się dużo lepiej, mój brzuch stał się zupełnie płaski oraz przeszły uciążliwe wzdęcia i zaparcia. Miałam dużo więcej energii i wreszcie nie czułam wiecznego zmęczenia. Gorąco polecam! :)
Od kilku dni znów walczę, żeby rzucić nałóg jedzenia ogromnych ilości słodyczy i powrócić do diety Diamondów.
Witam :)
Bardzo mi miło, że opowiedziałaś o swoich doświadczeniach z dietą rozdzielną. Sam osobiście nie stosowałem się do niej w 100%, ale na ogół spotykam się z samymi pozytywnymi opiniami na jej temat.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w walce z dużą ilością słodyczy ;)
Ciekawy blog, chetnie go odwiedze ponownie. Nie czytalam tej ksiazki ale chetnie bym sie z nia zapoznala wydaje mi sie bardzo zblizona do moich idei na temat „diet” potwierdzam slusznosc racji, kazdy powinien stworzyc sobie na potrzeby organizmu nie diete ale swoj wlasny sposob na odzywianie. Metabolizm generlanie mozna okreslic ze mamy podobny ale odkryjemy wiele roznic jesli powiazemy go z systemem nerowym kazdego z nas… Mimo tego,ze nie okreslam siebie jako „chuda” ( mialam nadwage, hormony etc ) w trakcie stresu nie moge jesc a jesli to zrobie odruchowo to pojawiaja sie dosyc nie przyjemne skurcze czy tez przelewanie w jelitach. Bedac mloda dziewczyna z racji brakow nadwagi i dobrego samopoczucia nie zwracalam specjalna uwage na rodzaj pozywienia, rodzaj diety etc.. Wykluczalam po prostu rzeczy, ktore czulam ze mi przeszkadzaja sie czuc dobrze. Z czasem dolegliwosci sie nasilily i logicznie rzecz biorac zaczelam sie interesowac tego rodzaju tematyka w odniesieniu do mojej osoby. Poprzez eliminacje stalam sie praktycznie ( 80% procent roczny ;) ) roslinnozerna osobka ale jestem daleka od swierdzenia ze jest to dieta dla wszystkich a szczegolnie biorac pod uwage suplementacje jaka rownolegle jestem zmuszona przyjmowac… Tak wiec ciagle poszukuje i jestem otwarta na wszelkie zmiany zawsze biorac pod uwage piorytet stan mojego zdrowia i mojego samopoczucia. Pozdrowienia!
Dziękuję, za tak obszerny komentarz :)
Sednem zdrowia jest poszukiwanie własnej drogi i rozumienia swojego organizmu. Warto, może czasem sugerować się interesującymi poradami i je sprawdzić na sobie, ale w ostatecznym rozrachunku przecież chodzi tu o nasze samopoczucie i życie. Książkę polecam, choćby jako ciekawą lekturę. Pozdrawiam!
ciekawy pomysł na bloga, takiej tematyki właśnie poszukiwałam. dodaję do zakładek, bo na pewno jeszcze nie raz tu ponownie wpadnę! Pozdrawiam
Dziękuje za miłe słowa. Zapraszam i również pozdrawiam!