Zegar wybija kolejną godzinę posiłku

Podziel się wiedzę

Czas odmierzany kolejnymi posiłkami to utrapienie wielu osób, które pierwszy raz mają styczność ze zdrową dietą. Według wytycznych WHO i Narodowego Instytutu Zdrowia, najlepiej spożywać do 5 posiłków dziennie w trzygodzinnych odstępach czasu. Taki model odżywiania jest również sugerowany przez wielu dietetyków i doradców żywieniowych. Czy to rzeczywiście ma znaczenie czy drugie śniadanie zjemy 3 czy 5 godzin od pierwszego?


Życie pisze różne scenariusze. Nie każdy ma tę sposobność, by w spokoju robić sobie przerwy w pracy/uczelni na kolejne posiłki. Najczęściej w ciągu 8 godzin obowiązuje 15 minut przerwy i w tym czasie trzeba szybko zjeść to, co sobie przygotowaliśmy. Raczej trudno byłoby zachować nawet te minimum czterogodzinne przerwy między posiłkami. Chociaż znajdą się i tacy, którzy skrzętnie odliczają każdą minutę do następnej uczty.

Jeżeli nie chce Ci się czytać tej historii, to podsumowanie jest dużo poniżej tego tekstu.

Pilny student i do tego sportowiec

Pobudka punkt siódma zero-zero, co by czasu nie tracić na sen. Siedem godzin w zupełności wystarczy. Na uczelnię na godzinę 9, więc jest bardzo dużo czasu, żeby przygotować posiłki na cały dzień i zjeść śniadanie. Życie w akademiku ma swoje plusy, ale jednym z wielu minusów jest wspólna kuchnia. Jak na złość akurat dziś wszyscy zapragnęli zjeść porządne śniadanie i okupują palniki z gazem. Jest 7:20, więc jest jeszcze czas, żeby zdążyć coś zjeść w ciągu godziny od przebudzenia. Może za 10 minut sprawa z kuchenką się rozwiąże.

Po 5 minutach słuchać alarm przeciwpożarowy i komunikat o pilnym opuszczeniu obiektu. Dlaczego właśnie dziś ktoś wstawił jajka do gotowania i poszedł się położyć spać? Główną przyczyną może być kac, ale przecież tyle dobrego jedzenia się zmarnowało… I jeszcze ta straż pożarna, która nie pozwala wejść do kuchni. Czas goni i już trzeba zacząć gotować!

Na szczęście przewietrzenie pomieszczenia uspokoiło czujniki dymu. W końcu można zacząć przyrządzać swój posiłek. Jak zawsze placek owsiany, codziennie to samo, ale przynajmniej wiadomo co się je i nie trzeba kombinować. Kwadrans chyba wystarczy, zostaną 2 minuty na szybką konsumpcję. Gaz podkręcony na maksymalny ogień. Jedna strona już gotowa, teraz druga, szybko! Zegarek wskazuje 7:58, trzeba już zjeść, bo zaczyna burczeć w brzuchu. Trochę blady ten placek wyszedł, ale najważniejsze dziś już osiągnąłem – śniadanie zjedzone godzinę po przebudzeniu.

Na uczelnię: pojemniki z ryżem, kurczakiem i brokułami. Wszystko przygotowane wieczorem, dzień wcześniej. Kalorie są policzone, więc teraz wystarczy zjeść za 3 godziny, czyli o 11. Wtedy wypada chyba wykład ze statystyki. Coś się wykombinuje.

Droga na uczelnię i pierwsze zajęcia nie przysporzyły niespodzianek, ale już same wykłady a i owszem. Jedyna myśl, która cieszyła to ta, że za 30 min znów będzie można coś zjeść. Jest to bardzo ważne, bo student powoli zaczyna odczuwać symptomy głodu…

kolejny posiłek

Głodny student walczy o każdy kęs

Cholera! Siedzę z przodu, bo profesor kazał przejść osobom z tylnych na pierwsze krzesła. O 11:20 będzie przerwa, ale nie mogę tak długo czekać! Pochylam się maksymalnie nad miejscem do pisania. Niewielki blat przesłania z przodu wystający kawałek listwy, na tyle wysoki, aby położyć przed nim pojemnik z jedzeniem. Wykładowca obraca się do tablicy, żeby narysować wykres przedstawiający statystyczne prawdopodobieństwo zjedzenia pająka we śnie. Chwilę nad tym rozmyślam – czy to też liczyć jako posiłek?

Jednym sprawnym ruchem sięgam do torby i wyciągam pudełko z niebieskim wieczkiem. Niestety po chwili profesor się obraca, a pudełko zostaje zamknięte. Kładę na nim książkę, żeby czasem go nie zauważył i wyczekuje kolejnego zwrotu wykładowcy w stronę tablicy. Mam jeszcze 15 minut, ale z niecierpliwości zaczynam stukać długopisem o zeszyt. Ten tik nie przechodzi niezauważony i wykładowca mnie upomina, żebym przyłożył się do notatek.

Czas mija, a on cały czas jest zwrócony przodem do studentów. Nawet podziwiam jego zapał opowiadając o takich nudnych rzeczach. Obraca się na chwilę, a ja zrzucam książkę z niebieskiego wieczka. W drugiej dłoni mam już przygotowaną łyżkę. Nabieram nią potrawkę z ryżu i kurczaka. Wkładam pełną łyżkę do ust, ale nie połykam. Wczytałem, że każdy kęs powinien być przerzuty około 30 razy, żeby enzymy zawarte w ślinie dobrze połączyły się z jedzeniem. Powoli zaczynam rzuć, ale natychmiast przestaję, gdy profesor podnosi wzrok na zmęczonych wykładami żaków. Obawiam się, że zbyt łapczywie postąpiłem. Mogłem też nie przyprawiać tak ostro tego dania…

Minuta do przełknięcia… Wykładowca dostrzega, że stałem się czerwony na twarzy, nie pyta od razu, ale przez chwilę mi się przygląda. Spuszczam głowę i zaczynam rysować kółka w zeszycie. Pieprz kajeński jest bardzo dokuczliwy, jeżeli przez dłuższą chwilę ma styczność z błonami śluzowymi. Oczy lekko zaszły mi łzami.

W końcu padło pytanie, czy czuję się dobrze? Potwierdziłem ruchem głowy, wstałem przełykając jedzenie, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z sali. Bez żadnego słowa wyjaśnienia. Mój wygląd był dość przekonujący. Teraz mogę spokojnie dokończyć posiłek.

Zegar wybija kolejną godzinę posiłku

Resetuję zegar, który znów odlicza 3 godziny do otwarcia kolejnego pudełka. Zajęcia skończyły się o 13:30, więc czym prędzej spieszę na tramwaj, żeby do 14 zdążyć odgrzać obiad. Ścisk w miejskiej komunikacji i przymusowe przystanki z powodu korków na ulicach wyzwalają we mnie coraz większą frustrację. Złość zalewała mi umysł i w myślach złorzeczę na wszystko i wszystkich wokoło. Na dresiarza, co rozmawia przez komórkę, na babcię, której torby obijają mi się o kolano, na motorniczego i na miasto, bo to ich wina. Wysiadam na swoim przystanku przepychając ludzi przed sobą i czym prędzej kieruję się ku akademikowi.

Na przejściu dla pieszych jakaś starsza pani o poczciwej twarzy coś do mnie mówi, jako że mam słuchawki na uszach ignoruję ją i dalej beznamiętnie patrzę przed siebie w oczekiwaniu na zielone światło. Ona nie ustępuje i dotyka mego ramienia, odruchowo się obracam i odsłaniam ucho. Od razu mnie zaatakowała pytaniem czy nie wiem gdzie jest ulica Kasprzycka, bo wybiera się do od dawna niewidzianej siostry. Odburknąłem, że chyba w tamtą stronę, ale właśnie zapaliło się zielone światło…

Konkluzja i przemyślenia

Opowiadanie może i zmyślona, ale część zachowań i wątków znalazłoby odzwierciedlenie w prawdziwych historiach. Podporządkowywanie życia takim dość rygorystycznym wymogom może sprzyjać rozwojowi aspołecznych zachowań. Frustracja wynikająca z przymusu spożycia posiłku może w szczególnych przypadkach wywoływać nawet agresję.

Styl życia jaki prowadzi wiele osób wymusza rzadsze spożywanie posiłków, co wcale nie musi być niezdrowe. Oczywiście w przypadku, gdy nie jemy śniadań, a w ciągu dnia podjadamy pączki i batonika, żeby w końcu po całym dniu „głodzenia się” zjeść bardzo sytą kolację, to na pewno nabawimy się otyłości i problemów z poziomem cukru we krwi, a nawet z hormonami.

Druga sprawa, że np. wiele kobiet nie ma czasu robić dla siebie posiłki. Najczęściej matki wstają rano, szykują dzieciom i mężowi śniadanie. Robią drugie śniadanie, w między czasie piją szybką kawkę. Ubiera dzieci, zawodzi do szkoły i na końcu jak gdzieś tam zostanie trochę czasu to zjada na szybko bułkę i jogurt.

Śniadanie ma znaczenie

Śniadanie bez względu na wykonywaną pracę jest niezbędne, żeby rozruszać cały organizm. Im szybciej zjemy tym lepiej dla nas, a czy trzeba się sztywno trzymać „godziny po przebudzeniu”, raczej nie. W ciągu dnia jeżeli mamy tylko jedną przerwę, niech będzie to wartościowy posiłek, a nie cola, frytki i słodka bułka. Naprawdę nie jest problemem kupić w sklepie coś wartościowego do zjedzenia. Więcej o istotności śniadania tutaj: Śniadanie daje moc.

Kluczem do każdego sukcesu w sferze odżywiania jest umiar i do pewnego stopnia dyscyplina. Jeżeli mamy tę możliwość i chęć to jedzmy 5 posiłków dziennie, w innym przypadku zostańmy przy 3-4 składających się z wartościowych składników (idealnie by było gdyby było one jak najmniej przetworzone i w miarę surowe).

Głód powstaje wtedy, gdy organizm zanotuje zbyt niski poziom cukru we krwi. Popularny batonik z orzechami może i przez chwilę pozwoli zapomnieć o głodzie, jednak zbyt gwałtowne podniesienie przez niego glukozy we krwi zmusza trzustkę do odpowiedzi hormonalnej. Wydziela ona insulinę i znów stajemy się głodni, bo cukier jest poniżej odpowiedniej wartości.

Węglowodany złożone, białko i błonnik spowalniają opróżnianie treści żołądka, obniżając jednocześnie szybkość wchłaniania cukrów prostych. Efektem jest dłuższe uczucie sytości i głód, który przychodzi znacznie później.

Miejmy kontrolę nad swoim życiem i nie zmuszajmy się do tego, żeby liczyć czas w trzygodzinnych odstępach. Jeżeli zgłodniejesz to zjedz coś pożywnego, a wszystko będzie dobrze.

Pozdrawiam i życzę zdrowia

Rafał


Warto jeszcze przeczytać:

Dieta a styl życia – razem czy osobno?

Czym tak naprawdę jest dieta?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *